Po pół roku bycia mamą doszłam do wniosku, że nie wiem, co oznacza ‚radzenie sobie jako matka’? Czy to stan, kiedy fascynacja dzieckiem góruje nad bałaganem w domu? Czy to ugotowany obiad kosztem prasowania? Czy to poczucie radosnej ‚głupawki’ po nieprzespanej nocy?
A może nie ma czegoś takiego, jak ‚radzenie sobie’? Może wszystkie matki nie radzą sobie i to jest ok? A może wszystkie radzą sobie, tylko nie oznacza to, że jednocześnie siedzą i bawią się z dzieckiem, nogą zmywają podłogę, drugą nogą gotują obiad a łokciem piszą artykuł na komputerze? Już sama nie wiem…
Brakuje mi rąk. Cieszyłabym się (pewnie tylko ja, bo mąż już chyba nie… ;)) gdybym wyglądała jak ośmiornica z 4 parami rąk. Jedna para by nosiła dziecko, druga prasowała, trzecia gotowała, czwarta sprzątała…itd. Jeszcze tylko brakuje klona co by pójść w tym czasie do pracy, no i wstawać w nocy… Chociaż nie ma co tu pisać o wielkich zajęciach czy osiągnięciach, wystarczy wspomnieć o marzeniu by wziąć prysznic, kiedy chcę, pomalować paznokcie czy wypić ciepłą kawę. Jak dopada mnie frustracja, to sobie myślę, że ludzie mają przecież i dwójkę dzieci, trójkę, czwórkę… itd. ale z każdym kolejnym wydają mi się mieszkać na coraz odleglejszej planecie… 😉
Przyzwyczajam się, że ‚radzę sobie’ oznacza stan, kiedy jestem zmęczona i nie mam ochoty na nic, że
brakuje sił by się uśmiechnąć słysząc dobry kawał, że mam worki pod oczami i niedobory witamin, że ze zmęczenia chce mi się wyjść z domu i bez żadnego sensu chodzić po ulicach, robić rzeczy, którym całkowicie brakuje jakiegoś sensu i celu…
A piszę to bo może zaglądnie tu jakaś młoda matka (jak ja) co sobie myśli, że wszystkie kobiety oprócz niej radzą sobie ze wszystkim i mają jeszcze czas na tipsy u kosmetyczki (choć mi by wystarczył luksus przeczytania gazety).

apania i stękania nie było co tłumić… Następnego dnia pomagali ogarnąć największy chaos i zabrali nas do stolicy, troszcząc się, by nas sentyment nie przykuł do starych, wejherowskich zakątków.
Często śmieję się, że „mam nos owczarka”, bo taki przewrażliwiony dostarcza mi wielu wrażeń na co dzień.
Odkąd rok temu odeszłaś, usycham z tęsknoty i bólu…