usycham, a ty kwitniesz…

z babuniąOdkąd rok temu odeszłaś, usycham z tęsknoty i bólu…

Włosy moje matowe, jak suche pędy jesiennych traw, szeleszczą mi do ucha. A wiatr kołysze je bezwiednie… Łzy niemiłosiernie palą oczy, jak kwas. Serce kuli się i marszczy. A wszystko z tęsknoty za Twoim spojrzeniem, za Twoim uśmiechem, dotykiem Twej dłoni.

W moim sercu noszę Cię na zawsze. Jesteś tam wesoła i pełna ciepła. Twe długie włosy jak dzikie wino pną się i pachną  świeżością. Twoje oczy śmieją się do mnie, a ramiona obejmują czule. Kwitniesz spokojem, dobrocią i pięknem. Taką Cię znałam, taką pokochałam.

Takiej mi Ciebie brakuje…

2 replies on “usycham, a ty kwitniesz…”

  1. Bardzo się cieszę, Moniko, że wróciłaś 🙂 Zaglądałam do Ciebie od czasu do czasu i zastanawiałam się, jak Ci się wiedzie. Cieszę się, że znów jesteś on-line. Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂

  2. monia monia pisze:

    Dzięki bardzo 😉
    bardzo często jestem nieświadoma, że ktoś oprócz moich bliskich znajomych jeszcze zagląda na moje wpisy, toteż miło przeczytać taki komentarz 😉
    oczywiście zaglądnęłam również na Twój piękny blog 🙂 i miło sobie poczytałam… przesyłam pozdrowienia pachnące kwitnącą macierzanką 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *