Daily Archives: 27 lipca 2010

w niebie będę miała duży garaż

Mam takie marzenie, które boję się, że spełni się może dopiero w niebie… 😉 …bo teraz nie mam ani możliwości, ani czasu…

Otóż marzy mi się duży i dobrze oświetlony (najlepiej światłem dziennym) garaż. Ostatecznie jakieś pomieszczenie gospodarcze też się nadaje. 😉

Otóż w tym moim garażu na razie nie planuję samochodu (bo go nie mam i nie wiem, ile frajdy może sprawiać naprawianie/ulepszanie samochodu). Jednak marzy mi się sporo miejsca na sztalugi, na farby, na piec ceramiczny, na ogromne biurko lub kilka stołów połączonych razem. Nie może tam zabraknąć mnóstwa szafek, szuflad i schowków potrzebnych do moich drobiazgów. Najlepiej niech te meble będą również zrobione przeze mnie, bo wtedy spełnią moje oczekiwania w 100%. 😉

Te piękne miejsce będzie służyło mi za wypoczynek. Będę tam bowiem majsterkować 😉 tzn. malować, rzeźbić, robić biżuterię, skręcać własnego pomysłu meble, różnego rodzaju bibeloty, wymyślać ozdobne doniczki, zbijać skrzyneczki, pleść koszyki… (tu można tą listę pisać w nieskończoność)

Nie zabraknie tam kącika na ekspres do kawy i szafkę ze słodkościami.

Z miłą chęcią ugoszczę tam każdego, kto lubi jak ja coś paluszkami „skrobać” i przy tym gawędzić o wszystkim. Czysta przyjemność. Moja wrodzona potrzeba tworzenia piękna byłaby zaspokojona z miłą satysfakcją.

Dobrze jest mieć marzenia, nawet te z planem na zaświaty 😉

smakować zmiany

Uważnie ostatnio oglądam znajome kąty, które mnie obecnie otaczają. Staram się napatrzeć na nie, tak, aby zapadły mi w pamięć. Odezwą się pewnie nie raz, kiedy w głowie pojawi się myśl „Wejherowo”. „Oblepiam” więc oczami zwykłe bloki, zielone trawniki, alejkę drzew przy głównej ulicy czy swoich sąsiadów. Przyglądam się ścianom, kafelkom i podłodze w mieszkaniu. Wyglądam przez okno na mój „terapeutyczny” widok, oglądając drzewa, las, w oddali ogródki działkowe i wzgórza morenowe.

Jeszcze tylko kilka dni tu mieszkamy.

Niby nie przywiązuję się do miejsc, ale od kilku dni łapie mnie sentyment. Mieszkaliśmy w Wejherowie 3 lata, a na Pomorzu 4. To były miłe lata i mam garść wesołych wspomnień. Może dlatego troszkę mi serce drga, kiedy się żegnam z tym miejscem?

Inna sprawa, że wyjeżdżamy do stolicy, w której ani ja, ani mój Darek, nie chcieliśmy nigdy mieszkać. Nic nam się tam nie podoba. Może dlatego też nieco żal Wejherowa?

Pakowanie się w kartony to swoisty rytuał, który pozwala oswoić się z myślą zmiany. Tak oto żegnamy nasze wspomnienia pod nominałem: Wejherowo. Rozpakowując kartoniki będziemy otwierali nowy etap: stolica.

Najważniejsze, aby do miłych wspomnień uśmiechać się bez żalu, bo zmiana nie oznacza końca dobrych historii. To po prostu kolejny rozdział naszego wesołego życia. 😉