Nie przepadam za pisaniem, widać to również na tym blogu. Ale taką mam pracę, że muszę, nawet jak nie lubię. Ostatnie 4 dni spędziłam przed komputerem i nie wiem, czy bardziej ucierpiały moje oczy, czy inna część ciała? Mój mózg jest „matematyczny” i bardziej operuje obrazami, niż samymi słowami. Dlatego to długi proces, zanim zdanie zostanie zapisane. Tak więc piękny majowy łikend+ jednen dzień gratis przesiedziałam nad komputerem. Cudowne wspomnienia! Na szczęście nauczyłam się przy okazji kilku ciekawych rzeczy, więc nie jest tak całkiem frustrująco. Gdybym miała tak codziennie, to chyba popadłabym w jakiś marazm egzystencjalny. Tak więc wzrósł mój poziom współczucia i empatii wobec tych, co muszą częściej czynić eleboraty.
Najbardziej w całej tej pracy pisania lubię moment wysyłania artykułów. Wtedy robię im piękną stronę tytułową, oprawiam ładnie i fru! wysyłam. I to jest moja „wisienka na torcie”, cała reszta to zwyczajne ciasto biszkoptowe.