Tag Archives: codzienność

łazienkowe refleksje

Od ponad tygodnia nie mamy ciepłej wody. No cóż – w końcu mieszkamy w stolicy, czyli w największej polskiej wiosce… Czajnik elektryczny więc non stop prawie pracuje z małymi przerwami. Umycie się nie jest takie oczywiste i kosztuje gimnastykę nie tylko fizyczną ale i logistyczną. Kiedy polewam się kubeczkiem ciepłej wody i marznę między jednym chlustem a drugim, aby jakoś nie kląć w myślach, staram się rozmyślać na temat życiowego doceniania z pozoru prostych rzeczy/spraw/zjawisk naszej codzienności. Przypominam sobie również moje różne przygody, kiedy to na wyjeździe na Białorusi przez 4 tygodnie się myłam podobnie, tylko że w zimnej wodzie. Najgorsza jednak nie była zimna woda w wiadrze, lecz towarzystwo innych dziewczyn, przy których trzeba było się rozebrać i umyć. Nie drzemie we mnie nawet krzta ekshibicjonizmu, więc zniosłam to z bólem. Rok wcześniej na Ukrainie nie było weselej, szczególnie, że odwiedzałam tam z grupą misyjną małe biedne wioseczki. W końcu podczas niejednych wakacji spędzonych u Babci na wsi, kiedy nie miała jeszcze łazienki, myliśmy się podobnie. Pamiętam, że razem z moim rodzeństwem nie widzieliśmy w tym nic przykrego, czy utrudniającego życie. Zabaw przy misce z wodą za to nie było końca…

Cóż, tyle wspomnień i tyle refleksji tylko z powodu braku ciepłej wody 😉

ps. wyrazy podziwu dla naszych gości w tym czasie, którzy nie zrazili się spartańskimi warunkami i mile z nami spędzili czas 😉 {na pewno mają co wspominać, hahaha ;)}

zwierciadło w wannie

Kiedyś kultywowałam piękne chwile przy kawie, czytając sobie ulubione gazetki (np. Zwierciadło) lub książki dla relaksu. To był czas dla mnie. Piękne chwile: aromatyczna kawa, słodkie co nieco i gazeta do czytania. Najlepiej się do tego nadawał sobotni poranek. Ach…
Obecnie przy małej Zosi to nierealne marzenie. Tak więc dzisiaj rano za przykładem doświadczonych już rodziców (co wiedzą, jak uciekać i gdzie się chować 😉 ), poszłam się umyć i zamknęłam na dłużej w łazience. Ukradkiem po drodze sięgając po gazetę, która od 4 tygodni spogląda na mnie wytęskliwie, a to ze stolika, a to z półek różnych, na którą ja przekładam w nadziei, że coś z jej artykułów uda mi się ukraść codzienności.
Udało się. Zanim mąż dotarł do łazienki w poszukiwaniu zatopionej żony, przeczytałam nawet 2,5 artykułu. Piękne, relaksujące przeżycie. Może następnym razem pójdę do wanny również z kawą? Albo kupię płyn do kąpieli o zapachu kawy? Zawsze to jakiś ekwiwalent…

czy Warszawa da się lubić?

Wczoraj poszłam z Zosią na spacer. Wybrałam się nieco w nieznane okolice Placu Trzech Krzyży. Tym samym odkryłam, że nawet w stolicy są ładne, urocze uliczki. Co ważniejsze – mieszkamy bardzo blisko nich! 😉

Ale odkrycie! 😉

Po zaskakujących rewelacjach sklepów spożywczych na ul.Marszałkowskiej rodem z PRL-u, w których obok szamponu „Familijny” na półkach leży gwóźdź i sałata lodowa, bardziej współczesne i bardziej wyrafinowane zaułki są przyjemnym zaskoczeniem.

Nie bez znaczenia pewnie był fakt, że wczoraj świeciło piękne słońce i w końcu mogłam się cieszyć złotą polską jesienią, do której tak tęskniłam po wielu dniach chłodu i deszczu.

Tak więc miły akcent poznawczy geograficzno-architektoniczny zaliczony! 😉 Tym bardziej ważkie doświadczenie, że należę do grona tych, co stolicy nie lubią. Może ten czas, w którym mam tu mieszkać nieco to zmieni? Oby! Bądźmy optymistami! 😉

nie bądź sam w (nie)szczęściu

Codziennym błędem naszym jest myślenie, że nasz ból, tęsknoty, niewygody i cierpienie jest niepowtarzalne, jednostkowe. Zamykamy się na własne życzenie w naszym małym pokoiku bez okien. Siadamy na małym krzesełku i chyboczemy w rytm choroby sierocej. Jesteśmy sami. A to g…. prawda! Nie jesteśmy sami!!!!! Takich przykrości na świecie dużo więcej. Tych rzek łez płynie wiele i o podobnym biegu… Niestety.

Zamiast więc spoglądać na swoje smutne odbicie w lustrze – zamień lusterko na okno. Wyjrzyj przez nie i zobacz innych. Okaże się, że mają bardzo podobne problemy. To może być pierwszy krok do uzdrowienia.

Ale nie jest też tak, że nikt na tej planecie nie jest szczęśliwy 😉 Spotykałam trochę ludzi, którzy nie chcieli mi uwierzyć w moje osobiste szczęście (najmniej osób wierzy, że na prawdę jestem szczęśliwa w małżeństwie 😉 haha). Ale jestem szczęśliwa (nie tylko w chwilach z mężem 😉 ) i wiem, że można walczyć o swoje szczęście i do niego dążyć. Własne piekło i własne niebo nosimy w sobie.

deficyt hazardzisty

Kiedyś powiedziałabym, że moje życie to szuka wyboru, który z pomysłów zrealizować. Pomysłów bowiem zawsze miałam więcej niż czasu, który niestety jedynie przewidziany: 24 godziny na jedną dobę. Trudno wybrać, za którym pomysłem podążyć skoro wszystkie atrakcyjne, każdy przyniósłby jakąś nieco inną przygodę, jakieś kolejne cenne doświadczenie?

Teraz powiem, że moje życie to również sztuka rezygnacji. Tak wiele moich chęci i pomysłów nie da rady ujrzeć światła codziennego, nie dam rady poświęcić im czasu choć chwilę… Rzucam im tylko utęsknione spojrzenie, jak na dworcu przy rozstaniu. Pomacham im białą chusteczką z żalu. Tylko tą chwilę tęsknoty mamy dla siebie.

No szkoda bardzo, że ten czas taki nieubłagany. Cierpię, że wciąż posiadam jego deficyt. Jestem czasowym bankrutem, który musi spłacać wiele długów, a wciąż jak hazardzista nie może przestać korzystać z każdej nowej chwili… A tyle ich chciałabym roztrwonić…

Kończę, bo znów nie zostało mi ani kropli wolnego czasu 😉

przyjemność pachnie kawą

Dzień bez kawy dniem bez smaku 😉

Czasami zdarzają mi się poranki, kiedy mam budyniowy mózg (prostują się zwoje) i w zasadzie, nie mam pojęcia co się dzieje wokół mnie… Z rąk lecą mi trzymane przedmioty, trzeba mi powtarzać pytanie dwa razy itp. Jestem wcieleniem kawałów o blondynkach (może się kiedyś przefarbuję ;)? )

Wszystko (lub prawie) wraca do normy po kawie. Chwila z kawą jednak oprócz pragmatycznego powrotu do świata świadomych zawiera jeszcze całe morze kawowej przyjemności dla zmysłów!

Uwielbiam zapach zmielonej kawy. Mogłabym się nim „narkotyzować” 😉 Smakuje mi nie tylko kawa, jako napój, lecz również lubię słodycze o smaku kawy. Czekolada kawowa, to mój faworyt.

uhmmm…

Tak więc chwila z kawą – chwilą mojej codziennej przyjemności, która, mimo, że codzienna – nie powszednieje.

wpadła za wcześnie

Jesień, jak prawdziwa gapa, wpadła zdecydowanie za wcześnie. Umawiałyśmy się na październik, a ona – widocznie całkowicie roztrzepana – zapomniała i zjawiła się za wcześnie. Teraz nie wiadomo, jak postąpić? Czy powiedzieć gapie, że niestety ale nastąpiła pomyłka? Że ja bardzo chętnie i gościnnie ją przyjmę, ale nie w tej chwili? Jak się zachować, by nie popełnić foux pas? Całkiem bowiem się zadomowiła: strzepała krople z  płaszcza i przez kilka dni padało (ba! lało niesamowicie); zasiadła na kanapie, rzuciła chłodne spojrzenie i zawiało chłodem… Sugestywnie sięgnęłam po kocyk i przykryłam swoje kolana. Zrobiłam ciepłą korzenną herbatę, by jej chłodny nastrój nieco ocieplić. Może wsparło by mnie lato, tylko nie wiem, gdzie się schowało. Całkiem się nie przejmuje, nawet zadowolone, że wcześniej po pracy może wrócić do domu. Pewnie pobiegło na targ kupić tegoroczne jabłka…

A ja wyciągam z pudeł jesienne swetry, z żalem patrząc na letnie sukienki, których już może w tym roku nie założę?

Eh!

kreatywność cierpiętnika

Jakoś taka natura ludzka (?), że zamysł nad światem nam się włącza, kiedy nam coś w życiu uwiera. Jak codzienność opływa lukrem, to jakoś spada mi refleksyjność, a pojawia się upajanie tą słodyczą lekkości. Niemniej jednak przy zbytnim cierpieniu brak sił na twórczość, bo deficyt pozytywów trzeba jakoś nadrobić odpoczynkiem. Tak więc by coś stworzyć potrzebna i niewygoda i przestrzeń/czas na refleksję.

Wielcy filozofowie, jak i pisarze różnorakiej maści tworzyli pod kreatywnością właśnie swojego cierpienia (choroby, prześladowań, itp.). Tak więc życiowy trud jest gruntem pod owocną myśl.

Inna sprawa, że mądrość przychodzi w doświadczeniu (tym trudnym również) i potrzebuje czasu. Moja najdroższa Babcia zadziwiała mnie swoim dystansem do wielu spraw. Po wielu latach życia inaczej rozumiemy otaczającą nas rzeczywistość, siebie i innych. Sama widzę, że im jestem starsza, tym więcej mam cierpliwości w sprawach kontrowersji, więcej zrozumienia dla ludzkich błędów i głupoty oraz mniej chęci walki o argumenty.

Nigdy nie starczy nam życia by pojąć i zbadać wszystko, co nas frapuje, zachwyca i otacza. Nie starczy nam sił, by zastanowić się nad każdym cierpieniem, nie zdążymy każdego naszego bólu przekuć na mądrość dla innych.

Oby tylko starczyło nam czasu kochać i mieć czas dla tych, których kochamy. To wystarczy.